wtorek, 10 stycznia 2017

Jak nagrałem płytę

W rozmowach związanych z prezentacją płyty "confetti" pojawiły się wątki techniczne. Mimo, że nie jestem w tym specjalistą, to jednak może chociaż ogólnie jestem w stanie odpowiedzieć, jak nagrać płytę CD audio, albo raczej odpowiedzieć jak ja to robię. Czyli nie do końca kierujcie się tym, co teraz piszę, tylko traktujcie to jako jedną z dróg, w dodatku bardzo hobbystyczną czy też niekomercyjną.

Co do nagrywania, to fajnie by się kiedyś zagłębić w temat (można pogooglować jak zbudować sobie studio albo bazować na własnych doświadczeniach - ja póki co nagrywam telefonikiem - i to starszym, bo smartfon automatycznie "ulepszał" nagrania, co mi nie odpowiadało). O wyciszeniu pomieszczenia też trzeba pomyśleć, jeśli ktomuś na tym zależy, ważne żeby pasowało do projektu (dziś np. musiałem poczekać, aż pies sąsiadów przestanie szczekać, ale nagrywałem mimo szumu samochodów za oknem). Nie śmiej się, tu serio może to ujść (w przypadku nagrywania muzyki - czy popu czy klasyki - absolutnie byłoby to nie do zaakceptowania). Oczywiście jeśli dasz radę zorganizować wypasione studio nagraniowe, to też super.

Powiedzmy że mamy nagrane już ileś kawałków (na płytkę zmieścić się może bardzo dużo plików mp3, zatem ograniczeniem tu będzie bardziej wytrzymałość odbiorcy albo koncepcja dzieła).

Moim zdaniem warto ustawić pliki na płycie w jakiejś fajnej kolejności. W "confetti" posłużyłem się porządkiem alfabetycznym tytułów wierszy, ale można np. przeplatać wiersz powolny z szybkim, czy też ogólniej mówiąc mniej dynamiczny z bardziej dynamicznym. Oczywiście można też ustawiać wiersze dźwiękowe w ten sposób, żeby np. napięcie coraz bardziej narastało, albo wymyślać jeszcze inne sposoby. No i jeśli mamy jakiś rozbudowany wiersz dźwiękowy, to serio moim zdaniem warto pomyśleć o wypaleniu go na osobną płytę.

Powiedzmy że mamy puste płytki do nagrywania (pamiętam, że jak kiedyś na początku płyt CD opowiadałem ludziom, że samemu można je nagrywać, to mi nie wierzyli). Wkładamy taką płytkę do komputera, i ją wypalamy, posługując się jakimś odpowiednim programem (ja wczoraj pobrałem trialową wersję programu CyberLink Power2Go).

Co do masteringu (na którym się nie znam, ale którego elementy robię w programie Audacity), to u mnie ogranicza się do jakiegośtam wyrównania poziomów głośności wszystkich utworów. Chociaż uważam, że różnice w głośności czasem mogą być uzasadnione (co warto powiedzieć komuś, kto ma nam robić mastering, jeśli nie robimy go samodzielnie). Czasem zostawiam nawet jakieś przestery - ale moim zdaniem pasuje to do mojego zinowego klimatu.

Wiadomo, że dziś wiersze dźwiękowe przesyła się głównie przez internet, ale wypalenie płytki może być jakimś sposobem archiwizacji, a nawet czymś wskazującym, że dane dzieło jest ważne. Płytki mogą sobie stać na półce, a znalezione w bibliotece (w końcu wiele bibliotek ma działy z płytami) mogą nawet trafić do fajnych czytelników.

To były tylko takie płytkie rozważania, a jeśli ktoś chce nagrywać swoje płytki, to warto jeszcze dużo pogooglować, pooglądać tutoriale, ale przede wszystkim zdobywać własne doświadczenia.

W każdym razie biorę płytkę "confetti", wsadzam do odtwarzacza mp3 - i gra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz